Nie przegap

nasze recenzje | konkursy | podcasty | playlisty | akcje

Co oglądałaby Woykowska?

Palmy i słupy

reż. Jamie Dack, USA 2022
Obejrzyj na #max
Poleca: Gosia Kuzdra @cinemap_gosiakuzdra

Film „Palmy i słupy” był jednym z ważnych tytułów na American Film Festival we Wrocławiu. Nic dziwnego – jechał tam już nagrodą z Sundance w kategorii: najlepszy reżyser dramatu. Ciekawe, ile razy w historii tego kultowego festiwalu owa prestiżowa nagrodą powędrowała do rąk debiutanki? Tak stało się tym razem!
Jamie Dack zrealizowała w 2017 roku swój pierwszy film krótkometrażowy. A następnie przystąpiła do pracy nad adaptacją swojego 15-minutowego obrazu w pełen metraż. Obydwa projekty noszą ten sam tytuł – „Palmy i słupy”. Może wyda się Wam to dziwnym posunięciem, ale dla mnie to przejaw dojrzałego podejścia do robienia filmów. Wiele jest produkcji, którym przydałaby się najpierw wprawka filmowa i mnóstwo pełnych metraży, w których pomysłu starcza na tak naprawdę na kwadrans. Bohaterką debiutu Dack jest Lea – siedemnastolatka, która snuje się między palmami, słupami i neonami gdzieś w Kalifornii. Nie ma planów na lato, co jakiś czas przelatują samoloty nad jej głową. Dziewczyna nie czuje się do końca pewnie w grupie rówieśników, a matka częsciej wzbudza poczucie winy, niż próbuje realnie zainteresować się sprawami córki. Pozostawiona sama sobie i szukająca akceptacji Lea poznaje dwa razy starszego mężczyznę, który poświęca jej sporo uwagi. Wydaje Wam się, że wiecie już, co będzie dalej? Poniekąd macie rację, ale może też czekać Was kilka zaskoczeń… Pierwszy raz na dużym ekranie w roli głównej oglądamy Lily McInery, która otrzymała za ten występ nominację za najlepszy debiut na independent Spirit Awards. Warto wyglądać kolejnych reżyserskich dokonań Jamie Dack i aktorskich Lily McInery.

Mildred Pierce

reż. Todd Haynes, USA 2011
Obejrzyj na #max
Poleca: Gosia Kuzdra @cinemap_gosiakuzdra

Czy macie ochotę na więcej Kate Winslet? Właśnie pojawił się w streamingu nowy serial z jej udziałem, jednak po obejrzeniu pierwszego odcinka pozostaję w lekkim zażenowaniu... Także zostawmy nowości i wróćmy do obrazu sprzed lat, który bez wątpienia jest godny polecenia!
Akcja serialu „Mildred Pierce” rozgrywa się w latach 30-tych XX wieku. W cieniu Wielkiego Kryzysu tytułowa bohaterka Mildred przeżywa zwrot życiowy: rozstaje się z mężem i próbuje sama zapewnić byt sobie i dwóm córkom. Trudno jest jej znaleźć płatne zajęcie, a dodatkowym wyzwaniem jest postawienie na pełną lodówkę ponad własną dumę. Serial jest świetnie napisany, rysowuje ciekawy pejzaż obyczajowości amerykańskich lat 30-tych, z kostiumami, fryzurami i scenografią, która tworzy urzekający obraz epoki. W tych wnętrzach sprzed niemal stu lat żyją jednak ludzie tacy jak my, targani emocjami, z potrzebami i marzeniami. Historia Mildred to poniekąd zagrzewająca do wiary w sprawczość opowieść o tym, że chcieć to móc, spełnienie „american dream” od kelnerki do bogaczki. Jednocześnie, jedną z ciekawych osi scenariusza jest relacja Mildred ze starszą córką Vedą. Dziewczyna zachowuje się jak snobka, gardzi prostymi pracami matki, ale nie ma problemu z wydawaniem jej pieniędzy. A kobieta stara się za wszelką cenę spełniać zachcianki córki. Wydaje się, że to jedyny sposób okazywania miłości, jaki zna. Sprawy się komplikują – to delikatnie powiedziane. Z chęcia byśmy podszeptali kilka podpowiedzi do ucha Mildred. W interesach radzi sobie świetnie. W życiu osobistym i w relacjach jest już nieco bardziej zagubiona. Ale polubicie tę bohaterkę, bo ma energię do działania i nie boi się nowego. A nawet, jeśli się boi – to i tak robi. Takie nastawienie przyda nam się na wiosenny czas.

Portret kobiety w ogniu

reż. Céline Sciamma, Francja 2019
Obejrzyj na #max
Poleca: Gosia Kuzdra @cinemap_gosiakuzdra

Marianna, młoda malarka, płynie chyboczącą się łódką do miejsca, gdzie czeka ją zlecenie na portret. Gdy jej bagaż wypada za burtę, skacze za nim bez wahania. Okazuje się, że ratowała przybory malarskie. A ten dramatyczny gest artystki owocuje jedną z najbardziej zmysłowych scen, jakie widziałam w kinie: gdy Marianna dociera już do celu, suszy płótna obok trzaskającego kominka, sama zaś siedzi w środku kadru naga, w mroku i odpala fajkę.
Film Céline Sciamma’y przepełniony jest erotyzmem, zazwyczaj subtelnym i uwięzionym w ograniczeniach gorsetów (akcja rozgrywa się w 1770 r. w Bretanii), a czasem buchającym niczym ogień pożądania, który trawi bohaterki. Udało się w tej historii miłosnej narysować sceny, gdzie najmniejsze gesty znaczą ogromnie dużo. Marianna i Heloiza toczą wewnętrzne walki o prawdę o sobie, a jednocześnie przeciągają linę z wymogami konwenansów. Sporo ryzykują. Czy warto? Napięcie w tej historii leży już na wstępie akcji: Marianna ma namalować jak najlepszy portret Heloizy, aby w ten sposób dziewczyna została zaprezentowana absztyfikantowi z Medionalu. Jeśli obraz mu się spodoba, matka zabierze Heloizę w podróż w jedną stronę do Włoch – na aranżowany ślub. Heloiza nie chce portretu – bo nie chce tego ślubu. Marianna ma malować ją z pamięci, w tajemnicy, udając towarzyszkę spacerów. Duet aktorski Noémie Merlant i Adèle Haenel wykonał świetną pracę, budując intymność między bohaterkami. Wydaje się, że Heloiza jest obiektem obserwacji, skoro to ona jest malowana, jednak zachodzi tutaj wzajemność, bo Marianna nie jest w stanie ukryć siebie i swoich uczuć za sztalugą. Najpierw są spojrzenia. Potem uścisk dłoni, przyciągnięcie bliżej do siebie. Pierwszy pocałunek. A później jest już noc i dwie kobiety w ogniu. I jeszcze pytanie: „Czy wszyscy zakochani czują się tak, jakby wymyślali coś nowego?”.

Jesteś tam Boże? To ja, Margaret

reż. Kelly Fremon Craig, USA 2023
Obejrzyj na #max
Poleca: Gosia Kuzdra @cinemap_gosiakuzdra

Reżyserka Kelly Fremon Craig w swoich filmach portretuje dziewczyny i kobiety, ma wprawną rękę w opowiadaniu o młodych, wchodzących w dorosłość (film „Gorzka siedemnastka” znalazł się w zestawieniu najważniejszych 50 filmów zrobionych przez kobiety na portalu Letterboxd – od @Myśliwiec ogląda). „Jesteś tam Boże? To ja, Margaret” jest adaptacją kultowej książki napisanej przez Blume Judy w 1970 r. Fremon Craig mówi, że największym wyzwaniem tej adaptacji było u mieszczenie akcji w konkretnym czasie, przy zachowaniu jej niezwykłej ponadczasowości. Z pewnością identyfikować się z Margaret mogą osoby dojrzewające w latach 70-tych czy 90-tych, ale też współczesne nastolatki.
Poznajemy bohaterkę, gdy kończy zabawę na letnim obozie i wraca do domu ze swoim ciężkim kufrem. Chyba długo jej nie było, bo sporo urosła, a sytuacja rodzinna zdążyła się zmienić – ojciec dostał awans i rodzice podjęli decyzję o przeprowadzce z Nowego Jorku do New Jersey. Niby niedaleko, ale dla 11-latki to mały koniec świata. Ma zostawić to, co zna i zmierzyć się z wchodzeniem w nowe środowisko – to nie lada wyzwanie, gdy jednocześnie hormony zaczynają buzować. Margaret mówi: „Religia sprowadza się dla mnie do niekończących się kłótni”, bo widzi, jak różne wyznania jej mamy i taty prowadzą do wrogości między rodzinami. Jednak znajduje jakieś wyobrażenie uniwersalnego Boga, do którego zgłasza z dziecięcą niewinnością swoje troski i potrzeby. Film Fremon Craig jest pełen ciepła i humoru. Będziecie może oglądać go same albo z córkami i matkami. Rozbrajające są praktyki dziewczyn, które starają się pobudzić swoje biusty do wzrostu! Czujemy zażenowanie Margaret, która chce poprosić mamę o zakup pierwszego stanika. Kto z paczki najpierw dostanie okres? To wszystkie małe sprawy małych kobiet, które stają się dla nich kamieniami milowymi w drodze do odkrywania o co chodzi w dojrzewaniu i dorosłości. Jednocześnia mama Margaret przechodzi drogę do defniowania siebie na nowo. A na koniec, pozostaje nie tylko pytanie „czy już jestem kobietą?”, ale raczej „jakim chcę być człowiekiem?” Zazdroszczę Wam, że macie przed sobą pierwsze oglądanie tego filmu. Ale przede mną – drugie, też nieźle.

Nie ma powrotu

reż. Augustine Frizzell, USA 2018
Obejrzyj na #max
Poleca: Gosia Kuzdra @cinemap_gosiakuzdra

Angela i Jessie są nastolatkami, przyjaźnią się, mieszkają i pracują razem. Ich wspólne marzenie o skrętach i pączkach na plaży wydaje się celem, który ma napędzać fabułę filmu Augustine Frizzell, ale szybko okazuje się, że ważniejsze jest wszystko co dzieje się po drodze. Zresztą nasze bohaterki też szybko się rozpraszają i zajmują się bieżącymi sprawami i imprezami. To przykład „hangout movie”, czyli takiego filmu, gdzie samo przebywanie postaci ze sobą i ich relacje są osią opowieści. Reżyserka nabrała wprawy w takim ujęciu narracji, odpowiadając potem za odcinki serialu „Euforia”.
Mają po 17 lat, zatem jakiego poziomu odpowiedzialności mamy się po nich spodziewać? Ich życie nie mogło być łatwe, skoro mieszkają razem w wynajmowanym pokoju, pracują, a zgromadzenie pieniędzy na czynsz wydaje się być wyzwaniem. Ale nie poznajemy tła tej historii, dziewczyny nie narzekają na swój los, za to chcą się dobrze bawić. Szukają przygód, no i kłopotów trochę też, trzeba to przyznać. Są łobuzerskie – tak można je określić z sympatią. Ale można nazwać je też wulgarnymi, agresywnymi, krętaczkami i złodziejkami. Sprawdźcie, czy Wasze serca przylgną do Jessie i Angeli podczas tego 80-minutowego seansu. Polubiłam te dziewczyny i był to dla mnie rozrywkowy seans. A na koniec ucieszyłam się bardzo z tego, że bohaterki cały czas stały za sobą murem. Nie potrzebowałam oglądać komplikacji w ich relacji i cieszę się, że zostało mi to oszczędzone. Jedno jest pewne – mają siebie i mogą na siebie liczyć. To tak dużo.

Bodies Bodies Bodies

reż. Halina Reijn, USA 2022
Obejrzyj na #max
Poleca: Gosia Kuzdra @cinemap_gosiakuzdra

Film „Bodies Bodies Bodies” jest określany jako horror i komedia. A jego bohaterami są dwudziestokilkulatkowie, którzy spotykają się w luksusowej willi na imprezie przy basenie. Jeśli po tym wstępie wydaje Wam się, że to nie jest film dla Was – zachęcam, nie zamykajcie się w tym przekonaniu, bo Halina Reijn stworzyła coś więcej niż horror i czarną komedię. To satyra, odsłaniająca hipokryzję i absurdy.
Mogą się w niej przejrzeć przedstawiciele Z-generation, a także osoby urodzone wcześniej. Natomiast raczej ci pierwsi będą skłonni zagrać w tytułową grę „Bodies Bodies Bodies”. Losuje się mordercę, który ma dotknąć po ciemku plecy pozostałych uczestników zabawy – i w ten sposób ich zabija. Zwrot akcji przychodzi szybko, gdy jeden z bohaterów tryska krwią z podciętego gardła. Zaczyna się poszukiwanie prawdziwego mordercy i wzajemne oskarżenia. Młodzież co chwilę przechodzi próby zaufania do swoich partnerów i przyjaciół. W ferworze walki o przetrwanie na jaw wychodzą sekrety, padają szczere, bolesne słowa, ale też okazuje się, że relacje w pokoleniu Z mogą trwać nie dłużej niż „stories” na Instagramie. Każdy traktuje samego siebie śmiertelnie (!) poważnie, a dramatycznym przepracowaniem jest przygotowywanie podcastu.

Czarny humor płynie wartką rzeką, jak i krew kolejnych ofiar. Xanax, jak dropsy i kreski wciągane nosem. Co wiesz o swoim nowym chłopaku? Aha, nie znasz jego nazwiska, ale kluczowa informacja to ta, że jest on zodiakalną wagą. Poczekajcie, aż burza się skończy, a telefony odzyskają zasięg. Warto!

Obsesja Eve

twórczyni: Phoebe Waller-Bridge, USA/Wlk. Brytania 2018-2022
Obejrzyj na #max
Poleca: Gosia Kuzdra @cinemap_gosiakuzdra

„Obsesja Eve” to serial szpiegowski w świeżej i mocno kobiecej odsłonie. Zacząć należy od nazwiska Phoebe Waller-Bridge („Fleabag”), która jest twórczynią serialu. Na podstawie serii nowel Luke'a Jenningsa "Codename: Villanelle" napisała scenariusz pierwszego sezonu i wyprodukowała go. Po drugie, świetna obsada: Sandra Oh i Jodie Comer to doskonałe wybory castingowe.
Eve (Sandra Oh) pracuje w biurze wywiadu brytyjskiego i zapala się do śledztwa, które wcale do niej nie należy – widzi połączenie między zabójstwami na zlecenie w różnych miastach Europy. Fascynują ją kobiety-morderczynie, zatem nie mogła lepiej trafić, bo jej celem stanie Villanelle (Jodie Comer), doskonale wyszkolona płatna zabójczyni, która włada kilkoma językami, jest bystrą, piękną i przerażającą osobowością psychopatyczną. Właściwie, bardzo długo nie dowiadujemy się, kim jest ta dziewczyna, która „nie lubi już mówić po rosyjsku”. Czasem zabija wyszukanymi, nieoczywistymi metodami (jak zatrute perfumy), a innym razem zostawia po sobie krwawą masakrę, jak u Tarantino. Pochlebia jej to, że Eve ma zająć się tropieniem właśnie jej, z kolei funkcjonariuszka wywiadu popada w obsesję na punkcie Villanelle. Ich przedziwna relacja mogłaby zostać podsumowana jako kwintesencja sytuacji „love-hate relationship”. Miłość przeplata się z nienawiścią.
br> Sporo w tej produkcji też absurdu i czarnego humoru, a agenci wywiadu brytyjskiego i rosyjskiego bywają skuteczni, ale równie często są niezdarni, zagubieni i uwikłani w skomplikowane relacje. Dostarczą Wam też zabawy wątki polskie i tłumaczenia języka polskiego, które pojawiają się w dialogach. Choć przy scenach, gdzie akcja ma toczyć się na wsi nad Wisłą, szkoda, że nie zatrudniono do tych kilku epizodów aktorów mówiących naprawdę po polsku.

W „Obsesji Eve” znajdziecie się razem z jej bohaterkami gdzieś między prawem a bezprawiem, sprawiedliwością a zemstą. Przyglądajcie się uważnie, komu kibicujecie, po czyjej stronie jesteście? Co byście zrobili, gdyby Villanelle niespodziewanie wpadła do Was na kolację?

Powoli

reż. Marija Kavtaradze, Litwa/ Hiszpania/ Szwecja 2023
Obejrzyj na #max
Poleca: Gosia Kuzdra @cinemap_gosiakuzdra

Czy wystarczy kochać, żeby stworzyć udany związek? Jakie przejawy miłości są kluczowe: bliskość mentalna czy fizyczna? Czy wszystkie swoje potrzeby mamy realizować w relacji romantycznej? A jeśli nie można mieć wszystkiego, to z jakich elementów jesteśmy gotowi zrezygnować, czego szukać poza związkiem?
Litewska twórczyni Marija Kavtaradze otrzymała nagrodę na Festiwalu w Sundance za reżyserię filmu „Powoli”. W uroczej nieśpieszności poznają się nasi bohaterowie, a my ich. Chłopak odpowiada na pytanie dziewczyny, które zadała mu na poprzednim spotkaniu, tydzień temu. Bo dopiero ma odpowiedź taką, jakiej chciał udzielić. Pomysł na główny konflikt w scenariuszu jest zaskakujący: dziewczyna poznaje chłopaka, od razu ciągnie ich ku sobie, ale ona bardzo lubi seks, a on jest aseksualny i komunikuje to od razu. Towarzyszymy im w budowaniu intymności i pewnie razem z Eleną zadajemy sobie pytanie: czy to wszystko, co ich łączy (oprócz seksu) wystarczy, żeby mogli być parą? Elena jest tancerką, a Dovydas tłumaczem języka migowego. Obydwoje pracują ekspresją ciała. I poszukują dróg do siebie, czule, uważnie, z poczuciem humoru. Majstersztyk to scena wieszania prania, gdy Dovydas wchodzi w ruchowo-taneczny dialog z Eleną w tej prozaicznej czynności. Czuć miłość. Może resztę da się dograć?

Castells

reż. Blanca Camell Gali, Francja/Hiszpania 2022
Obejrzyj na #max
Poleca: Gosia Kuzdra @cinemap_gosiakuzdra

Rzadko sięgamy po krótkie formy filmowe i niewiele jest okazji, żeby je oglądać. Zapraszam Was do obejrzenia filmu w reżyserii młodej Hiszpanki. Blanca Camell Gali została zauważona ze swoim 20-minutowym „Castells” na festiwalach filmowych w całej Europie.
Lara rozstała się z partnerem i przyjechała do rodzinnej Barcelony. Spotyka przyjaciółki, byłych kochanków, chodzi ścieżkami sprzed lat. Nie wie, czego chce w życiu, więc sięga po to, czego akurat zapragnie. Szuka siebie, odpowiedzi, może nowej perspektywy na moment w życiu, gdy czuje, że utknęła.

Jesteśmy zanurzeni w popkulturze i kiedy widzimy obraz czterech przyjaciółek przy stole w knajpie, na myśl przychodzi kultowy skład drużyny Carrie z „Seksu w wielkim mieście”. Jasna jednak jest zmiana pokoleniowa – tamte cztery kobiety trzydzieści lat temu zachodziły sezonami w głowę o to, dlaczego jakiś „on” nie dzwoni, jak czytać jego zachowania, a kolejki eleganckich drinków mijały singielkom na budowaniu strategii związkowych. Koleżanki Lary, które spotykamy współcześnie w Barcelonie też mają poczucie, że faceci przychodzą i odchodzą, a na przyjaźń między kobietami można liczyć. Ale jednocześnie stawiają na komunikację wprost: jeśli go chcesz – powiedz mu. Jeśli odmówi – jego strata. Prosta sprawa, krótka piłka.

Czym są tytułowe „castells”? To katalońska tradycja budowania wież z ludzi. Zarówno profesjonalne grupy akrobatyczne, jak i amatorzy, trenują takie ustawianie kilkudziesięciu osób, wspinających się po swoich ramionach, żeby kontrukcja była wysoka i stabilna. Na szczyt takiej wieży wspina się najmłodszy członek grupy. To oryginalna, a czasem niebezpieczna zabawa. Dla Hiszpanów to też sposób na bycie razem, czerpanie siły ze wspólnoty, a zarazem okazja do poczucia, że wszyscy są równie ważni: możesz stać na ramionach swojego szefa i to jest w porządku – jak mówią uczestnicy. I najważniejsze jest zbudowanie solidnej podstawy budowli.

Lara obserwuje uliczną próbę grupy castells. Mam wrażenie, że ten widok przynosi jej otuchę. Każdy z nas jest sam na świecie, ale łatwiej staje się, gdy mamy się na kim oprzeć i gdy mamy gdzieś solidną bazę.

Hajłej movie i słucha

Co oglądałaby Woykowska?

Crime+Investigation

HIWAY powered by INEA

Akcja

Telewizja to nie tylko zasiedzenie na kanapie. To nasi idole i wspólne zainteresowania. Rzuć okiem, co nowego przygotowaliśmy w tym miesiącu, żeby telewizja HIWAY była jeszcze ciekawsza. 

Ważne wydarzenie i współpraca? Specjalna akcja z okazji premiery?  Poszukiwany plakat? A może koszulka z ulubionymi bohaterami? Bo telewizja to emocje, które nas poruszają.

Plakatobranie

Testowy Opis

Jeśli zbierasz plakaty swoich ulubionych filmów i seriali, to znajdziesz je w salonie INEA. Zwyczajnie, wstąp do nas i zapytaj o plakat.

Co oglądałaby Woykowska?

Wspólnie z fundacją Woykowska.org polecamy filmy, które z perspektywy kobiet są szczególnie wartościowe. To cotygodniowe, ważne, mądre recenzje żeńskiego pierwiastka telewizji.

Dodaj kanały, odbierz gadżet

Każdego dnia dbamy, aby telewizja dostarczała rozrywki, wiedzy i informacji. W telewizji HIWAY możesz swobodnie włączać i wyłączać dodatkowe paczki z kanałami. Do tego dorzucamy zawsze drobny upominek.
Sprawdź nas.

Zostaw kontakt - oddzwonimy